„(...)możesz wchodzić z jednej roli w drugą, i kolejne. Ważne, abyś w każdą wniósł część siebie. Ostatecznie nikt z nas nie rodzi się po nic innego, jak tylko po to, by być sobą, najprawdziwszą wersją siebie.”

Gdy tak teraz myślę o tej książce to sądziłam, że sam tytułowy przedmiot będzie przewijał się w niej baardzo często stając się głównym wątkiem i myliłam się, co jak dla mnie daje książce dodatkowe punkty.
Okej, historia w drugiej części nabiera tempa. Już nie czytałam jej czując tak ogromną monotonie, jaka towarzyszyła mi przy jej poprzedniczce. Pochłonęłam ją o wiele szybciej, w kilka dni! Brawo ja! W pewnym momencie sama się pogubiłam i nie byłam pewna, czy aby na pewno otaczający Kate ludzie są dobrzy i jak ona zaczęłam szukać spisku we wszystkich, omijając osoby, które naprawdę były niebezpieczne.
Tradycyjna rada - pamiętajcie o nieczytaniu opisu przed lekturą! Ten niby nie zdradza aż tak wiele jak opis Księgi Luster, ale też zostawia wiele do życzenia, jeśli chodzi o nutkę tajemnicy i zostawienie czytelnikowi przyjemności z odkrywania.
To może teraz ja wam trochę opowiem o fabule, żeby nie być gorsza od tego wspaniałego opisu (taak, bardzo mnie on drażni, pewnie nie raz jeszcze o tym wspomnę). Otóż już od samego początku się coś dzieje - Kate Hallander wyjeżdża z ciotką do Hagsborough, gdzie przebywa z innymi czarodziejami i jeszcze bardziej zagłębia się w świat magii. Poznaje osoby w swoim wieku, o wiele bardziej uzdolnione magicznie, chętnie niosące jej pomoc. Jak można się spodziewać, sielanka nie trwa długo, naszą bohaterkę spotykają pierwsze problemy - nakrywa trójkę rówieśników, z którymi mieszka na podejrzanych rzeczach, wyglądających jak spiskowanie przeciwko niej. Jakby tego było mało, zaczyna miewać okropne senne wizje, zyskując przy tym magicznego prześladowcę. Jak zawsze może liczyć na fera Fiona, jednak czasem i on nie jest w stanie jej pomóc i młoda czarownica sama musi się zmierzyć ze swoimi problemami. Ponadto dar, który otrzymała od Eos, zaczyna strasznie na niej ciążyć, ściągając na nią kolejne kłopoty.

W tej części dostrzegłam nieco więcej podobieństw do Harry'ego Pottera, co jest tak dokładnie wspominane w każdym opisie. Może dlatego, że Kate jest już czarownicą, a magia jest na porządku dziennym i towarzyszy jej na co dzień? Przyznam, że z kolejnymi stronami coraz mocniej się bałam, że aż za dużo świata stworzonego przez J.K.Rowling w Kronikach dostrzegę. Gdy w Księdze Luster był to miły powrót do dawnych lat, tak teraz coraz mocniej myślałam nad tym, czy autor nie pójdzie za daleko, dając o trochę za dużo potterowego klimatu.

Siedem bram na mnie czeka, mam tylko nadzieję, że mnie czymś zaskoczy, odbiegając od już i tak mocno utartych schematów w książkach fantastycznych.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz