„Tak. W tym lesie mieszka wiedźma. Mieszka tam od zawsze. Nie, nie widziałam jej. Nikt jej nie widział. Od wielu lat. Zrobiliśmy, co tylko możliwe, żeby nigdy jej nie zobaczyć. Możliwe, choć straszne.”
Czy wiedźma mieszkała tam naprawdę? Odpowiedź na to pytanie znali jedynie nieliczni, jednak nawet oni nie wiedzieli, że nawet najgorsze kłamstwo ma w sobie ziarno prawdy.
Mieszkańcy Protektoratu prowadzą marne, pełne bólu życie. Co roku muszą oddać Radzie Starszych najmłodsze dziecko z wioski, które w lesie zostanie złożone w ofierze straszliwej wiedźmie. Wierzą, że tylko w taki sposób są w stanie uchronić się przed jej gniewem i karą dla nich wszystkich. Chmura smutku od setek lat wisi nad miastem, spowijając je mgłą blokującą nawet najmniejsze promienie słoneczne. Miasto Smutków nieświadomie karmi potwora, który czyha na nich pod najmniej spodziewaną postacią.
Czy wiedźma z lasu istnieje? Owszem, ale myślę, że „nieco” różni się od tej z opowieści. Razem z nią mieszka Wprost Olbrzymi Smok Fyrian (gołębich rozmiarów, jednak Wprost Olbrzymi sercem) oraz bagienny potwór Glerek. Jednak czy wszystkie historie o niej są prawdziwe, czy może najzwyczajniej w świecie ją z kimś pomylono, przypisując cudze winy?